Magda Foeller, trenerka personalna z Torunia, zdobyła się na szczere wyzwanie. - Kiedyś myślałam, że jest jedna idealna sylwetka - taka sportowa – przyznaje trenerka. - Myślałam też, że jest się kimś wtedy, kiedy ma się wyżyłowaną kratę na brzuchu. I osiągnęłam taką sylwetkę. Na chwilę. Bo wydawała mi się ciągle za mało doskonała, w moich oczach wciąż mogłam osiągnąć więcej. Na pewno straciłam umiar. Bo tylko ciało się liczyło i wszystko było podporządkowane jemu. I uparcie twierdziłam, że moi najbliżsi muszą to akceptować – napisała.
Trenuj w 60 klubach w Warszawie do 70% taniej bez umowy i stałych opłat
Jak przyznaje trenerka jej podejście się zmieniło. W czasie swojej przemiany wiele nauczyła się o ludzkim ciele, reakcjach, zmianach w nim zachodzących. Sama przyznaje, że trzeba mieć umiar, sprawdziła to na sobie. - Równowaga między życiem sportowym, prywatnym, zawodowym, towarzyskim – tak to nazywa i teraz innym chce przekazywać swoją filozofię. "Znajdź swoje mocne strony i je pielęgnuj" zamiast "znajdź w necie figurę jaka Ci się podoba i do niej dąż".
- Zrozumiałam, że nie ma jednej wersji idealnego ciała. Zrozumiałam też, że takiego ciała w ogóle nie ma w rzeczywistości. Jest w głowie. I największą wartością mojej pracy nie jest metamorfoza ciała. Jest nią uświadomienie drugiemu człowiekowi, że kawał uda też jest ładny. Że szerokie biodra to duży atut. Że luźny brzuch po ciąży to nie zbrodnia przeciwko estetyce, ale historia nowego życia. Że wielkość bicepsa nie jest wprost proporcjonalna do pozycji społecznej. Że każde ciało jest piękne, tylko trzeba zdjąć klapki z oczu i to dostrzec – podsumowała Foeller.
